Przeskoczyłeś, jednak kolejna kolumna zaczęła się walic
-Próbujesz uciec? Chyba Cię nie doceniłem. Czas zagrac wysokie C!-wtedy, na niebie pojawiła się czarna rękawica "Jaszczura". Z niej zaczęły wychodzic czarne pioruny, które zamieniły się w trzy anielice. Czarne anielice. Czarne skryzdła, szaty, kaptury, rękawice. Nawet zbroje były w odcieniach czerni i czerwienii. Ich miecze płonęły czarno-czerwonym ogniem. Z kapturów wystawały siwe włosy. Zaczęły krążyc wokół Ciebie, co chwilę sapiąc namiętnie, albo figlarnie się śmiejąc. Chciały Cię zabic, czy uwieśc?
Offline
Byłem odporny na ich wdzięki. Chyba. Tak czy siak przerażały mnie bardziej. W końcu chodziło o życie, a skoro są w świecie Jaszczurki to o ile nie ma kogoś innego tutaj, to one będą słuchać się jego. Wyciągnąłem miecz uważając, aby nie spaść z kolumny.
-No dalej! Walczycie czy nie?-
Offline
Jedna z nich, gdy była za Tobą, zaczęła na Ciebie szarżowac. Mieczem, zniszczyła kolumnę pod Tobą. Chwyciła Cię żelazną rękawicą za gardło, patrząc na Ciebie. Frunąłeś w jej uścisku. Gniótł Cię. Nagle, anielica zaczęła Cię namiętnie całowac. Z języczkiem! Dalej frunęliście....
Offline
Co tu robić. Dalej twardo trzymałem miecz w rękach więc mogłem go użyć, ale za to spadłbym. Spróbowałem więc rozhuśtać się wspiąć na plecy anielicy. Pocałunkiem się nie przejmowałem. Trzeba się ratować! Zwłaszcza, że miałem wrażenie iż jest to pocałunek pożegnalny.
Ostatnio edytowany przez Ziron (25-10-2011 21:26:20)
Offline
Rozchuśtałeś się, lecz wtedy, ona Cię puściła. Chwuciłeś się jej szaty, a zaraz potem przesoczyłeś, na nogi. Ojoj, wysoko...
Offline
Spróbowałem podciągnąć się i chwycić wyżej położonych szat. Starałem się równomiernie rozkładać ciężar, bo jeszcze szata zerwie się i spadnie, a ja z nią.
Offline
Anielica leciała zbyt szybko, i zbyt szybko unikała kolumn, byś mógł złapac punkt oparcia równowagi. Musiałeś wytrzymac. Mogłeś też zeskoczyc na kolumnę, gdy anielica będzie nad jakąś przelatywała...
Offline
Jednakże jeśli zeskoczę to one znów zaatakują. Tak więc próbowałem dalej się utrzymać choć w ostateczności gotów byłem zeskoczyć na kolumnę przed upadkiem.
Offline
Zacząłeś się zsuwac. Jej nogi były takie gładkie i zgrabne... Ale nie mogłeś teraz się rozwodzic nad urodą anielicy, spdałeś. Hop! Leciałeś i.... stałeś? Udało Ci się wskoczyc na kolumnę. Anielica zniknęła.
-Udało Ci się pokonac moje pieszczoszki! Brawo <klaszcze>, lecz nie ciesz się za długo. Czas na zagranie D-dur
Kolumna zniknęła i stałeś na kafelkowej posadzce. Kafelki były w kolorze granatowym i zgniłozielonym, i były ustawione w szachownicę. Nie było ścian. Tylko posadzka, a wokół Ciebie burzowe chmury. Posadzka szła ciągle w przód, nie widziałeś końca...
Offline
Poszedłem więc w przód, powoli i ostrożnie, bo wydawało mi się, że gdzieś może czaić się pułapka.
Offline
Szedłeś, a po obydwu stronach prowizorycznego korytarza pojawiały się dziwne sceny. Były one takie:
-Narodziny dziecka, w brudnej chacie
-Dzieci, bijące inne, brzydkie dziecko
-Młody chłopak, pobity przez zbójów
-Paląca się chata i uciekający z niej chłopak
-Banda zbójów, niszczących karawanę (kupca nabili brzucem na pal, i zostawili pal wbity
-Masakrę wcześniejszej bandy, przez ich herszta (wcześniej wspomniany chłopak)
-Brzydkiego chłopca, zbierającego zioła i komponenty alchemiczne
-Chłopaka, operującego człowieka
-Chłopaka, który założył maskę doktora
Po każdym wspomnieniu, powierzchnia na której się wyświetlały się rozmazywała
Offline
-To ty Jaszczur, prawda? Po co mi to pokazujesz? Abym cię wspomógł? Czy może dlatego, abym poznał twoją historię, zrozumiał i zginął?- spytałem przestrzeń dookoła.
Offline
Przed Tobą pojawił się, wśród mgieł, "Jaszczur". Był wielki, jak kolos.
-Nic nie rozumiesz! Jesteś Ziron Proteus, nieustraszony, niezrównany. Syn wielkiego Templariusza. A ja!? Ja jestem synem chłopa, który zginął, gdy miałem 10 lat. Medycyna mnie uratowała, trąd by mnie zabił. Nie rozumiesz mnie, i nigdy nie zrozumiesz...-powiedział, i rozpłynął się. Na końcu korytarza pojawiły się drzwi.
Offline
-Nie pozwalasz nikomu zrozumieć! Masz jeszcze szanse ocalić swe życie i odmienić je na lepsze. Odrzuć Smoka i dołącz do Templariuszy, albo rób coś innego. Myślisz, że miałem łatwo? Życie to nie bajka, raz na wozie, a raz pod!- powiedziałem po czym podszedłem do drzwi i pchnąłem je.
Offline
(A może te drzwii trzeba było ciągnąc? ;D)
Przez drzwii dotarłeś do salonu luster. Były wszędzie. Przed Tobą znów pojawił się "Jaszczur". Tym razem, normalnego wzrostu.
-Że nie jest bajką? Możliwe... Ale nie jest też koszmarem! Koszmarem, z którego nie można się obudzi! Koszmarem, który nawet na chwilę nie zmienia się w bajkę. Ludzie zawsze na mnie pluli, i wyzywali mnie, oraz rodzinę. A wiesz czego? Bo byłem śmierdzącym chłopem na łasce Pana! Raz na wozie, raz pod? Ja ciągle jestem pod...-wtedy zniknął
Offline